Pierwszy dzień w szkole po tak długiej przerwie był trochę [bardzo] stresujący pomimo luźnych lekcji. Pisałam zaległy sprawdzian z niemieckiego zamiast ćwiczyć na wfach bo koleżanka mnie do tego namówiła, choć szczerze mówiąc wolałabym ćwiczyć. W tym czasie nauczycielka pomagała maturzystom przygotować się do matur i jak tak słuchałam to nawet proste to było. Zobaczymy za dwa lata.
Jak u mnie z jedzeniem? Kiepsko. Wiedziałam, że nie będę potrafiła się powstrzymać po dniu w szkole. Brakowało mi konkretnego obiadu i dlatego potem był napad pustych kalorii. Żałuję, że nie poszłam spać od razu po szkole to bym mój bilans utrzymała na najniższym poziomie. Muszę się wziąć w garść, bo nigdy nie schudnę.
Bilans (okropny):
kasza manna [150 kcal]
frytki [150 kcal]
żelki [100]
serek wiejski [50]
ok. 500
Żałuję. Miało być znacznie mniej. Spieprzyłam.
Obym jutro dała rade. Muszę skurczyć swój żołądek. A wy jak się trzymacie?
Ja koniecznie muszę skurczyć żołądek. Dzisiaj masakra, jadłam okropnie dużo winogron i truskawek, a winogrona=cukier+woda. I teraz piję jak najwięcej wody, chyba pójdę na spacer z psem.
OdpowiedzUsuńPrzepraszan, rozpisałam siębo sobie. Znów.
500? To marzenie, przynajmniej dla mnie, żeby tyle jeść. Co prawda frytki nieciekawie wyglądają, ale co tam. Na pewno uda Ci się odrobić je w jakiś inny dzień :) W szkole jest łatwiej, nie myśli się o jedzeniu. Gorzej po. Ale dasz radę, wierzę w Ciebie. Bylebyś nie przesadziła ;)
Cześć, nwm ile zelkow jadlas, ale opakowanie (100g) ma ok. 400 kcal, a frytki ok. 250 kcal
OdpowiedzUsuń